Tę historię zna prawie każdy. On jest rycerzem, siostrzeńcem króla Kornwalii. Na czole nosi znamię. Król chce poślubić piękną Złotowłosą królewnę. Władca wysyła siostrzeńca na poszukiwanie dziewczyny. Rycerz odnajduje Złotowłosą. Wracają morzem do Kornwalii. W czasie podróży wypijają przypadkowo napój miłosny przygotowany przez matkę królewny dla niej i dla króla. Rycerz i dziewczyna zakochują się w sobie na śmierć i życie. Lecz - jak zostało postanowione - Złotowłosa poślubia króla. Kochankowie spotykają się więc potajemnie. "Była sobie miłość" Cezarego Harasimowicza to brawurowa, przewrotna transpozycja jednej z najstarszych i zarazem najsłynniejszych legend celtyckich - o Tristanie i Izoldzie Jasnowłosej. A właściwie kilka transpozycji: autor umieszcza bowiem słynnych zakochanych w średniowiecznej litewskiej wiosce, w masońskiej łoży, w sercu walk powstańców z caratem, na legendarnej amerykańskiej drodze 66, a nawet w obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau, aż po współczesność. Łączy ich to, co w średniowiecznym micie najbardziej przejmujące - że zakochani nigdy nie będą mogli być razem. Ale przecież miłość jest silniejsza niż wszystko. Nawet niż przeznaczenie. Nawet niż śmierć.